LPROX
Administrator
Dołączył: 12 Lut 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:30, 17 Lut 2008 Temat postu: Recenzja |
|
|
Starsi gracze zapewne pamiętają czasy, gdy gry przygodowe były niezwykle popularne. Seria Monkey Island, King's Quest, nasz polski Teenagent , Sam & Max i wiele, wiele innych... Z czasem zaczęło wychodzić coraz mniej reprezentantów tego zacnego gatunku i coraz więcej graczy zaczęło wieszczyć mu rychłą śmierć. Tak się nie stało i mam nadzieję, że się jeszcze długo nie stanie. Dalej wychodzi całkiem sporo przygodówek, ale to już w większości nie ta klasa, co kiedyś... Niestety, ich passy nie odwróciła także genialna Syberia, Tunguska czy Still Life... Swoją drogą - nie wiem, czemu gracze wolą ubijać kolejne setki wrogów jako Sam Stone, a nie znajdują przyjemności w poznawaniu arcyciekawej fabuły i rozwiązywaniu ciekawych zagadek. No ale cóż - coś się kończy, coś się zaczyna. A mowa tutaj o grach typu MMO, głównie MMORPG, którego to rodzaju niekwestionowanym liderem jest World of Warcraft. Dzisiaj chciałem wam zaś przedstawić MU Online, prawdziwe MMORPG dla ubogich...
A właściwie to nie MMORPG. Raczej MMO hack'n'slash, bo nazwanie MU RPG-iem jest raczej obelgą dla tego gatunku. Dlaczego już na wstępie zaczynam ostro? Spójrzmy na to, do czego przyzwyczaiły nas gry MMORPG w ostatnich latach: mnogość ekwipunku, długie, ciekawe questy, gra zespołowa, w miarę ładna oprawa audiowizualna, dużo ras, klas, możliwość szerokiego rozwoju naszego awatara, ciekawi przeciwnicy i bossowie, szerokie możliwości interakcji z innymi graczami... Same dobra, prawda? Nie mówię tu już o WoW, w którego osobiście nie grałem, ale całkiem nieźle widać to w Lineage II, w którym grafika i muzyka są bardzo ładne, do wyboru jest dużo ras, w każdej zaś po przynajmniej kilka klas. Do tego dochodzi jeszcze gra zespołowa, sporo questów itd... No a jak się ma do tego obiekt mojej recenzji? Zobaczcie sami!
Ale najpierw nieco historii. MU Online zostało popełnione w 2003 roku przez studio Webzen, które wymyśliło sobie mityczny kontynent o skomplikowanej nazwie MU (za pierwszym razem myślałem, że to jakieś symulator rolnika albo coś w ten deseń) i wydziergało denną historyjkę, której i tak nikt nie zna i poznać pewnie nie zamierza. Z początku było o tej grze nawet całkiem głośno, ale potem jakoś się uciszyło. Mimo to jednak serwery otwarte są nadal, a jeleni nie brakuje - do tego niektórzy wykupują abonament, co jest dla mnie równie rozsądne jak kupno PACCa w Tibii... No dobra, pomarudziłem. Teraz czas na konkrety.
Po ściągnięciu klienta i utworzeniu konta, logujemy się i lądujemy w menu głównym. Gdy znalazłem się w nim za pierwszym razem, to spore wrażenie zrobiła na mnie całkiem przyjemna muzyczka. Niby nic, zwykła przygrywka, ale wprowadziła mnie w ten klimat fantasy... No dobra, jesteśmy w menu naszego konta. Wypadałoby stworzyć postać. No to klikamy w Create Character i... zonk. Nie ma tutaj czegoś takiego jak podział na rasy. Nie ma czegoś takiego jak podział na płcie. Z początku do wyboru jest tylko Dark Knight (wojownik, pakuje głównie w siłę), Dark Wizard (oczywiście mag, pakuje w inteligencję) i Elf (czyli elfka z łukiem, punkty oczywiście inwestuje w zręczność). Dlaczego - pytam się - jest tak, że wojownik i czarodziej może być tylko mężczyzną, a łucznikiem tylko elfka? Śmiesznie to wygląda, bo wychodzi na to, że jedynymi ludzkimi kobietami na globie są barmanka z Lorencii, ze dwie handlarki i smutna dziewczynka z miksturkami...
Po stworzeniu postaci lądujemy w pierwszym mieście, którym jest Lorencia (w przypadku Elfa jest to leśna Noria, brawa dla twórców za oryginalność). Samo miasto przypomina raczej zapadłą wiochę pośrodku planszy, a jest ono największe w grze... Mamy tutaj karczmę, kowala, skrzynkę depozytową, czarodziejkę... No i w gruncie rzeczy to tyle. Często też siedzi w nim cieć, który po okazaniu zaproszenia przeniesie nas na miejsce rozgrywania "questa" (celowo w cudzysłowie, o tym później). Generalnie to użyteczne jest tylko depo, ponieważ cały śmieć dostępny u sklepikarzy nawet na oficjalnym serwerze zdobędziemy w góra dwie godziny gry. Warto wspomnieć za to, że Lorka jest miejscem niezwykle popularnym ze względu na rynek z fontanną z wielkimi pikselami, na którym to kwitnie handel. Znaczenie ma też wspomniana karczma, w której to można przycupnąć na krześle i strzelić sobie szybkie małe zimne. Oprócz Lorencii są oczywiście inne lokacje - jeśli się nie mylę, w najnowszej wersji MU jest to "oszałamiająca" liczba 16 lokacji! I tylko w mroźnym Devias i Norii można jeszcze zrobić jakieś zakupy, bo reszta służy tylko do expienia... Przykładem takiej lokacji jest Arena, w której gracze siedzą non stop i biją potworki, które respawnują się co minutę. Niektórzy potrafią siedzieć tam długimi godzinami - podziwiam... Warto też wspomnieć o niesamowicie intuicyjnych przejściach między planszami, które zaprojektowali autorzy. Okazało się, że niewielka szpara pomiędzy dwoma zwykłymi kamykami jest przejściem do podwodnego Atlans. Żadnej bramy, żadnego oznakowania, żadnego komunikatu. Nic! Pogratulować, ja odkryłem to przypadkiem... No ale nic, pozwiedzaliśmy. Idziemy więc ubić jakąś maszkarę.
A tych jest co nie miara. Od pajączków poprzez Houndy, Titany i Balrogi aż po Mega Crusty i inne, jeszcze potężniejsze tałatajstwo. Faktycznie, potworków jest całkiem sporo, a każdy z nich jest kolorowy- nie ratuje to jednak tytułu. Niektórym się to może spodobać, ale ten hack'n'slash jest wyjątkowo toporny. No bo ubijamy już tego potworka czy dwieście, dostajemy level. No i stajemy przed wyjątkowo trudnym i skomplikowanym dylematem. Dostajemy 5 (klasy prestiżowe 7) punktów do rozdania w kilka podstawowych belek (których jest z tego co pamiętam 5, w tym siła, zręczność i inteligencja). Tyle. Jeśli mamy jakieś skille, to po prostu ich siła działania rośnie. Punkty te to - jeśli nie licząc uzbrojenia i zbroi - jedynce, co wpływa na rozwój naszej postaci.
No bo przecież co jest najważniejsze w nawet najgorszym MMORPG? No jasne, że itemy ? No więc skoro już ubiliśmy nie wiadomo jak wielką liczbę potworów, warto wpaść do miasta i w coś się zaopatrzyć. Przede wszystkim w bronie i zbroje. Tych jest nawet sporo - łuki dla Elfów, laski dla postaci czarujących, ostrza, sceptry... Jest nawet lightsaber! W zbrojach też można wybierać i przebierać, bo każda klasa ma ich dla siebie z 10 rodzajów. W dodatku można je enchantować w tak zwanej "pralce" goblinów w Norii, ale także samemu. Potrzebujemy do tego odpowiednich przedmiotów. jakimi są klejnoty dodające im właściwości i plusik przy nazwie, kasy (walutą w MU jest "zen" czy "zena", któż to raczy wiedzieć...) i czasami jeszcze trochę inszych dóbr. Oczywiście, zawsze jest ryzyko, że wyjdzie coś, czego byśmy nie chcieli albo wszystko się spieprzy i nie dostaniemy nic, no ale nie ma gry bez ryzyka, prawda? W każdym razie, im wyższy level przedmiotu tym bardziej robi się on wylansowany i coraz bardziej kolorowa i świecąca robi się jego tekstura. W efekcie po świecie gry chodzą same świecące choinki, co czasem wygląda fajnie. Gorzej jednak, gdy pierwotnie czerwono-czarny Phoenix Armor zmienia się w świecącą na różowo pidżamkę na chłodne noce... Zaraz, czy ja napisałem, że chodzą? Nie nie, nie chodzą... W MU możemy sobie także sprawić skrzydła, które dla każdej klasy wyglądają inaczej, a do tego znacznie zwiększają zdolności bohatera. No dobra, powiedzmy, że sobie już sprawiliśmy to, co mieliśmy sobie sprawić i przychodzi nam ochota na jakiegoś questa...
I co? Nic... W MU jest raptem coś koło 5 questów, a prawie każdy polega na znalezieniu jakiegoś przedmiotu i przyniesieniu go do zleceniodawcy. Przykładem może być quest na profesję dla DK, DW i Elfa. Na 150 levelu mogą oni zacząć uganiać się za jakimiś śmieciami po katakumbach i przynieść je do NPCa, za co zostaną awansowani odpowiednio do Blade Knighta, Soul Mastera i Muse Elfa (są też dwie klasy hybrydowe, czyli Magic Gladiator i Dark Lord, które stają się dostępne dopiero, gdy osiągniemy jakąś inną postacią odpowiednio 220 i 250 level.). Daje to oczywiście dostęp do nowych skilli i wyposażenia, ale nic ponadto. Jest jeszcze Devil Square, na którym musimy po prostu przetrwać kolejne fale potworów czy też Blood Castle, które polega na przebrnięcie przez żywe ściany potworów do miecza, który to z kolei mamy oddać upadłemu aniołowi. Z początku może bawi, ale na dłuższą metę staje się to okropnie nudne. Do tego żeby dostać się do DS lub BC, musimy sobie wykombinować odpowiednie zaproszenia, co jest kolejnym pretekstem do czasochłonnego latania za bibelotami po planszach... Co śmieszniejsze, w MU maksymalny level to 350. Gdy go osiągamy, zostajemy cofnięci do pierwszego poziomu z tym, że zachowujemy swoje statystyki (rozwiązanie popularne na większości serwerów) i zabawa zaczyna się od nowa...
A jak to jest z współpracą z innymi graczami? No bo przecież są jakieś klany, tworzy się party, no nie? Prawda, jest taka możliwość, ale nie polecałbym raczej MU jako gry zespołowej. W sieci pełno jest różnych poradników , ale nie wiem kto mógł napisać takie głupoty jak to, że w tej grze jest jakakolwiek taktyka. Tutaj po prostu idziesz przed siebie i rozwalasz wszystko, co nie ucieka w siną dal. W party po prostu szybciej się expi i tyle. Taki Dark Khight potrzebuje tylko dużo siły i nic więcej, w czym tutaj doszukiwać się taktyki? Najtrudniejsze w prowadzeniu są klasy hybrydowe, a i tutaj cała trudność polega na rozdzielaniu punktów w dwa, trzy współczynniki, a nie jeden... W dodatku trudno tutaj o rozrywkę dla zaprawionego w bojach gracza. Serwery MU możemy podzielić na oficjalne i prywatne. Oficjalne to serwery Webzenu, na których exp leci tak wolno, że zważając na brak ciekawych questów i innych motywacji do gry, po prostu nie warto sobie nimi zawracać głowy. Jasne, zawsze możesz zapłacić abonament i kosić więcej punkcików, ale po co? Jak już miałbym płacić, to wolę WoW-a. Są jeszcze serwery prywatne. I o ile tutaj każdy może sobie dostosować parametry serwera do swoich upodobań i ilości wolnego czasu, to mają one to do siebie, że panują tam totalna samowolka i chamstwo. Wiem jak jest, bo grałem w MU mając 13-14 lat. Siedzi tam przede wszystkim dzieciarnia, która zamiast grać pyskuje, straszy kolegami, korzysta z hacków, żebrze, znowu straszy kolegami, zabija na każdym kroku tych, którzy im się nie spodobali.. Bardzo często też adminem serwera są 10 letnie dzieciaki, które, oszołomione nagłym przypływem władzy, codziennie mianują nowych adminów, kasują konta według własnego nastroju i upodobań, kasują serwery, włączają je na kilka godzin w ciągu dnia itd., itp. Takie serwery zazwyczaj nie stoją długo - góra kilka miesięcy.
Co do technikaliów to tutaj także sprawa jest prosta. Cała akcja przedstawiona jest w widoku izometrycznym i nic z tym nie można zrobić. Przybliżać, oddalać, obracać kamerę... No dosłownie nic. Muzyka jest dobra tylko w menu, bo na dłuższą metę po prostu irytuje i zmusza do włączenia Winampa. Grafika zaś jest już przestarzała, ale szczerze mówiąc dalej się jeszcze jakoś broni. Interfejs też jest bardzo prosty i niemal identyczny jak ten z Diablo. Możemy sobie zbindować klawisze pod różne funkcje, zobaczyć nasz poziom many i zdrowia... Czyli wszystko to, co zwykle w tego typu produkcjach i niestety nic więcej.
Jak się nietrudno domyślić, generalnie MU nie polecam nikomu oprócz dzieciaków z podstawówki i pierwszych klas gimnazjum, które do porządnych RPG jeszcze nie dorosły albo nie miały okazji ich poznać. Jest to MMORPG nudny, sztampowy, nieciekawy, a do tego nieatrakcyjny pod względem oprawy. Nie wiem, jak mogłem się kiedyś w to zagrywać, teraz w każdym razie bym już do MU nie wrócił. Chociaż w sumie jakby się tak zastanowić, to można by znaleźć całkiem sporą zaletę tej biednej gry... Tibia jest gorsza...
Post został pochwalony 0 razy
|
|